letni letni
390
BLOG

Henryk Sienkiewicz wygrywa niepostrzeżenie

letni letni Kultura Obserwuj notkę 1

Za każdym razem było tak samo. Grube księgi leżące w domu na półce. „Za grube, nie będę czytał, tym bardziej, że to podobno zalecane lektury. Pewnikiem nudne.” – myślałem. Jak się jest w późnej podstawówce (dzisiejsza gimbaza), to na takie tomiszcza patrzy się z niechęcią. Tyle się jednak nasłuchałem o wyjątkowym patriotyzmie tych ksiąg, więc pewnie cośtam są warte. W końcu rodzice kupili, przeczytali i zachwalali. Może zajrzę? No i zajrzałem.

Zajrzałem, to znaczy nie zaczynałem od pierwszej strony (kiedy później czytałem te „pierwsze strony” wydały mi się nudne) tylko gdzieś w środku. Planowałem przekartkowanie fragmentu dla ogólnej orientacji i odłożenie na półkę. Nawet nie wiem kiedy zanurzyłem się w lekturę „Quo vadis” i stwierdziłem, że zamiast od środka lepiej zacząć gdzieś wcześniej, żeby lepiej wiedzieć o co chodzi. „Złodziej czasu” nie odpuścił, dopóki nie dojechałem do ostatniej strony. Zaiste miał rację pisarz J. Pilch, gdy w jednym z felietonów opisywał z nieukrywanym podziwem i „Quo vadis” i autora.

„Potop” i „Pan Wołodyjowski” też użyły wobec mojej osoby podobnego podstępu. („Ogniem i mieczem” dokupiłem do kompletu już po przewrocie 1989, bo wcześniej jakoś nie mogłem natrafić na nie w księgarni :)). Miało być kilka stron, a skończyło się wchłonięciem całości. Fabuła umiejętnie trzymała w napięciu, dawkując emocje. I nie miało znaczenia, że postacie są schematyczne, można powiedzieć rysowane grubą kreską; a w paru miejscach treść nie za bardzo poprawna politycznie – wtedy nie było w użyciu tego terminu, ale na przykład fakt, że żołnierze Kmicica (za jego zgodą) powyrzynali sobie i pogwałcili trochę niekatolików, mógł razić. Pamiętam też, jak temat maturalny sprzed dwóch lat: „Uczucia żołnierskie Soroki, kiedy mieli go na pal nabijać”, został tu i ówdzie wyśmiany.

„Trylogia” jest nieusuwalnym elementem naszej kultury. Ze wszystkimi swoimi wadami i zaletami. No i to świetne czytadło, a przecież po to właśnie czyta się książki.

* * *

Wiecie jak skutecznie zniechęcić młodzież do czytania Sienkiewicza? Umieścić jego książki w wykazie lektur. I to jak najwcześniej. Taka przygoda zdarzyła się mojej córce, kiedy w podstawówce (klasa bodaj 4 lub 5) jako jedna z niewielu osób w klasie przebrnęła przez „W pustyni i w puszczy” w całości. Większość klasy zadowoliła się filmem. Kiedy próbowałem ją przekonywać, że to świetna książka przygodowa, odpowiadała, że nie ma tam żadnej fajnej postaci (z którą mogłaby się utożsamić) i że w ogóle nuda. Występują sami faceci. „A Nel?” zapytałem. „Daj spokój tato. Co to za bohaterka, co powtarza tylko w kółko »Ja nie płaczę, tylko mi się oczy pocą.« Bez sensu.”

Finał spotkania z „W pustyni i w puszczy” okazał się również niepowodzeniem. Córka pomimo, że przeczytała całą książkę, poległa na kartkówce mającej sprawdzić znajomość lektury. Z masy tekstu nie zapamiętała iluśtam szczegółów, które akurat widać było na filmie. „Kinomani” wypadli lepiej od „czytelników” :).

W każdym razie nauczyła się dwóch rzeczy: Po pierwsze: Nie wykonuj poleceń nauczyciela. Wystarczy, że będziesz udawać. Po drugie: Nie czytaj Sienkiewicza, w jego książkach nie ma nic ciekawego.

Kiedy jakiś czas później przerabiała „Krzyżaków” od razu zdecydowała, że oprze się o streszczenia. Jedyne co udało mi się jej zaproponować, to trzecia część „Krzyżaków”. Przeczytała. Podobało jej się. Ze ściągi dowiedziała się o co chodzi z tymi orzechami.

* * *

Notka nawiązuje do notki Czytaj "Potop", będziesz wielki blogera Marcina Kasprzaka. Pisze w niej m.in. o roli aktorki M. Braunek. W całej dyskusji (jak widać po komentarzach pod notką, temat jest żywy do dziś) o tym czy aktorka jest tak ładna, jak książkowa Oleńka, zapomniano że to chyba najtrudniejsza rola do odegrania w filmie. Z jednej strony jest decyzja „skazująca” ją na małżeństwo z Kmicicem, z drugiej strony ona nie zgadza się na jego warcholstwo, a przecież kocha tego słodkiego brutala. Musi wyjść poza rolę „cichej i posłusznej” – szlachecka feministka, można by powiedzieć.

Jeśli zaś chodzi o kreację D. Olbrychskiego – moim zdaniem: gdyby taka rola pojawiła się w jakimś amerykańskim filmie, miałby Oscara.

letni
O mnie letni

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura